Czy Bitcoin nas zabije? Oto prawdziwy wpływ kryptowaluty na kryzys klimatyczny

1120 kWh - tyle prądu zużywa jedna transakcja za pomocą kryptowaluty Bitcoin. Ta ilość energii wystarczyłaby typowej polskiej rodzinie na trzy miesiące. Tesla nie akceptuje już płatności kryptowalutami, gdyż Elon Musk stwierdził, że stanowią zagrożenie dla klimatu. Dlaczego Bitcoiny zużywają aż tyle prądu i jak wpływa to na środowisko?

Niezwykła popularność Bitcoina dorównuje chyba tylko emocjom, jakie wzbudza. Media skrupulatnie relacjonują kolejne rekordy wartości i spektakularne krachy tej kryptowaluty. Często usłyszymy też o tym, że Bitcoinów używają gangsterzy czy cyberprzestępcy. Największe kontrowersje wywołuje jednak fakt, że funkcjonowanie sieci Bitcoin wiąże się z dużym zużyciem energii i może przyczynić się do pogłębienia niekorzystnych zmian klimatu Ziemi. Sprawdźmy, czy tak jest rzeczywiście.

Dlaczego Bitcoin zużywa prąd?

Bitcoin jako taki tak naprawdę nie istnieje. To nie pieniądz, tylko wielki rejestr, w którym zapisywane są informacje o tym, kto ma ile umownych jednostek płatniczych oraz jakie transakcje zostały zawarte. Można wyobrazić to sobie jako wielką, publicznie dostępną listę, zawierającą kolejne ogłoszenia, w których pan Wołowicz informuje, że zapłacił panu Cooperowi 0,5 Bitcoina, a pani Fowler oświadcza, że płaci 2 BTC panu Hofstadterowi. Każdy może dopisać kolejny punkt, dzięki któremu cały świat będzie wiedział, kto od kogo otrzymał, albo komu przekazał Bitcoiny.

Zapisy są przechowywane w technologii blockchain, która zapewnia ich autentyczność i niezmienność, ale nie chroni jednak przed możliwością dodania fałszywych transakcji przez nieuczciwe osoby zajmujące się kopaniem Bitcoinów, czyli technicznym tworzeniem zapisów transakcji i zamykaniem ich w blokach. Wyjaśnienie, jak dokładnie działa sieć Bitcoin zdecydowanie przekracza ramy tego artykułu, dlatego odniesiemy się tylko do tych elementów, które są istotne z punktu widzenia wpływu na środowisko.

How Bitcoin Works in 5 Minutes (Technical)

Ze względu na konstrukcję systemu, ktokolwiek chciałby stworzyć nieprawdziwy zapis na swoją korzyść, musiałby dla podtrzymania iluzji cały czas tworzyć nowe zapisy uwzględniające sfałszowaną transakcję. Powstał więc prosty i skuteczny mechanizm, który czyni to absolutnie nieopłacalnym: żeby zamknąć blok z zapisami transakcji, trzeba z rozmysłem "spalić" pieniądze. Z każdym kolejnym blokiem, który fałszerz musi utworzyć, utrzymanie oszustwa staje się coraz trudniejsze i bardziej kosztowne. Aż do chwili, kiedy dla podtrzymywania nieuczciwej transakcji oszust musiałby dysponować większymi zasobami, niż cała reszta sieci bitcoinowych górników.

Mechanizm ten nazywa się "proof of work" - "dowód pracy" - i wykorzystuje coś, co najprościej można by określić jako matematyczną zagadkę. Żeby móc zamknąć blok z danymi z transakcji, czyli wykopać Bitcoina, trzeba znaleźć rozwiązanie tej zagadki, a jest ona skonstruowana tak, że wymaga to bardzo dużej mocy obliczeniowej, co z kolei oznacza ogromne zużycie prądu. To jednak nie koniec. Sieć Bitcoin jest zorganizowana w taki sposób, że kiedy blok z danymi ma zostać zamknięty i zostaje wygenerowana kolejna zagadka, komputery wszystkich górników zaczynają konkurować ze sobą, szukając jej rozwiązania. Chociaż nagrodę w postaci wykopanego Bitcoina otrzyma tylko ten, który zrobi to pierwszy, podczas rywalizacji wszystkie zużywają energię - bardzo dużo energii. O jakich ilościach mówimy?

Ile prądu zużywa kopanie Bitcoinów?

Prąd jest niezbędny do zasilania komputerów obliczających rozwiązanie zagadki potrzebnego do zamknięcia każdego bloku, ale ponieważ znaczna część tej energii jest zmieniana w ciepło (wszyscy znamy to dobrze z naszych domowych komputerów, które nagrzewają się tym mocniej, im intensywniej wykorzystujemy ich moc obliczeniową) trzeba zużyć dodatkową energię do chłodzenia urządzeń. Do kopania Bitcoinów można wykorzystywać zwykłe komputery, jednak jest to dziś mało efektywne. Ich wydajność, mierzona liczbą wypróbowywanych rozwiązań na sekundę w stosunku do ilości zużywanego prądu, jest dużo niższa, niż w przypadku wyspecjalizowanych maszyn przeznaczonych tylko do tego celu.

Źródło zdjęć: © Roczne zużycie energii elektrycznej przez sieć Bitcoin

Pora na konkrety. Holenderski ekonomista Alex de Vries szacuje, że jedna transakcja z użyciem Bitcoinów (przypomnijmy, w celu jej przeprowadzenia musi zostać zapisany nowy blok danych, a więc i znalezione rozwiązanie zagadki) zużywa ok. 1120 kWh. Z kolei dzięki narzędziu udostępnionemu na stronie zespołu Center for Alternative Finance uniwersytetu w Cambridge każdy może śledzić praktycznie na żywo, ile energii pobiera cała sieć Bitcoin. Wyświetlana na stronie liczba to wartość bieżącego zużycia prądu, podawana w gigawatach. Tuż poniżej znajduje się szacunkowa wartość wskazująca, ile energii zostanie zużyte rocznie, mierzona w terawatogodzinach - do jej obliczenia użyto uśrednionego tygodniowego zużycia prądu. W chwili pisania tego artykułu sieć Bitcoin pobiera blisko 19,5 GW mocy, a obliczona na podstawie ostatnich pomiarów przewidywana wartość roczna to oszałamiające 149,6 TWh.

Same liczby mówią jednak niewiele, jeśli nie da się im odpowiedniego kontekstu. Na początek sprawdźmy więc, jak do kopania Bitcoinów ma się zużycie prądu w przeciętnej polskiej rodzinie. Przyjmując za podstawę dane GUS za rok 2020 można policzyć, że czteroosobowa rodzina w Polsce zużywa średnio miesięcznie około 337 kWh energii elektrycznej. Oznacza to, że prąd zużyty na jedną transakcję Bitcoinem mógłby zasilać dom czwórki Polaków przez ponad trzy miesiące.

Źródło zdjęć: © Cambridge Centre for Alternative Finance | Cambridge Centre for Alternative Finance Zużycie energii w sieci Bitcoin (Cambridge Centre for Alternative Finance)

Idźmy dalej - zaglądając do raportu Agencji Rynku Energii dowiadujemy się, że rekordowe chwilowe zapotrzebowanie na moc wystąpiło w naszym kraju 12 lutego bieżącego roku i wyniosło 27,6 GW (gigawata), a więc cała Polska w chwili najwyższego zapotrzebowania pobierała tylko o trochę ponad 1/3 więcej mocy, niż niemal non-stop pobiera sieć Bitcoin.

Wreszcie zużycie roczne: gdyby prąd pobierany przez bitcoinowe koparki i ich chłodzenie przekierować do Polski, moglibyśmy wyłączyć niemal wszystkie elektrownie. Według Polskich Sieci Energetycznych krajowe zapotrzebowanie na prąd rok temu wyniosło bowiem 165 TWh, podczas gdy sieć Bitcoin zużyje w tym roku szacunkowo prawie 150 TWh.

Nie taki Bitcoin straszny?

A więc, Bitcoin zużywa kolosalne ilości prądu. Żeby sprawdzić, jak bardzo wpływa to na środowisko, możemy spróbować przeliczyć tą energię na ślad węglowy. Według wspomnianego już holenderskiego ekonomisty, "przepalany" przez Bitcoiny prąd to równoważnik około 55 milionów ton dwutlenku węgla (pięć razy więcej, niż wytwarza cała populacja mieszkańców Warszawy). Używając trochę innych metod, analitycy z Cambridge Center for Alternative Finance szacują natomiast, że nawet gdyby cały prąd zużywany przez sieć Bitcoin pochodził z najgorszych dla klimatu elektrowni węglowych, cała emisja nie przekroczyłaby 58 mln ton CO2 rocznie. Czy to dużo? Jeśli spojrzeć na te liczby z globalnej perspektywy - absolutnie nie. To mniej niż 1 proc. emisji całych Stanów Zjednoczonych w 2019 roku, 30 razy mniej, niż wyemitował wtedy amerykański transport i dziesięć razy mniej, niż ślad węglowy rolnictwa USA. A także zaledwie 0,17 proc. światowej emisji gazów cieplarnianych, przeliczonej na dwutlenek węgla.

Źródło zdjęć: © | Ślad węglowy i zużycie energii pojedynczej transakcji Bitcoin

Co więcej, także i te szacunki są prawdopodobnie zawyżone. W tym momencie znacząca część (według różnych danych od 20 do 40 procent) prądu zasilającego koparki Bitcoinów pochodzi ze źródeł odnawialnych, jest więc neutralna węglowo. Działa także czynnik ekonomiczny, który skłania kopiących do korzystania z jak najtańszych źródeł energii elektrycznej, takich jak chociażby nadmiarowy prąd produkowany przez chińskie hydroelektrownie w słabo zaludnionych regionach Dolnej Mongolii, czy energia pozyskiwana z odpadowego metanu przy wydobyciu ropy naftowej. Gdyby tego prądu nie użyto do obliczania Bitcoinów, zostałby po prostu zmarnowany, tak samo, jak wypalany do tej pory bez pożytku metan.

Często słychać też argument, że Bitcoin jest co prawda kosztowny środowiskowo i ekonomicznie, ale są to uzasadnione koszty, ponieważ zyskujemy narzędzie finansowe o zupełnie nowych możliwościach, a przede wszystkim, nie kontrolowane przez żaden rząd, firmę ani organizację. Czy to znaczy, że zastrzeżenia wobec Bitcoina są pozbawione podstaw?

Opcja zero

Dwa ważne pytania, które mogą pomóc ocenić Bitcoin możliwie racjonalnie, brzmią "Czy warto?" oraz "Jaka jest alternatywa?". Zaczynając od drugiego z nich i analizując z jego perspektywy kwestię wykorzystania odnawialnych źródeł energii do zasilania sieci kryptowalutowej, z miejsca możemy zauważyć pierwszy problem. Zapotrzebowanie na "zielony" prąd wciąż jest nieporównanie większe, niż jego dostępność, więc gdyby nie był używany do kopania Bitcoinów, posłużyłby do czegoś innego, zmniejszając wykorzystanie paliw kopalnych i emisję CO2.

Analogicznie fakt, że bitcoinowi górnicy korzystają z nadmiarowej, niewykorzystanej w inny sposób energii sprawia, że nikt nie będzie starał się na przykład rozbudować sieci przesyłowej pozwalającej dostarczyć prąd z chińskich hydroelektrowni tam, gdzie mógłby być potrzebny czy opracować sposoby na komercyjne użycie energii odpadowego metanu. Tak więc wciąż dużo lepiej byłoby zwyczajnie nie używać Bitcoina.

Jednak czy jest alternatywa dla samego Bitcoina? Mamy działające systemy w postaci "klasycznych" walut i transakcji elektronicznych. Oczywiście, waluty fiducjarne (nazwane tak od łacińskiego słowa "fide" - "wierzę" - ponieważ opierają się na zaufaniu do stojącej za daną walutą organizacji) są w przeciwieństwie do kryptowalut pod kontrolą rządów i organizacji finansowych. Dla przytłaczającej większości użytkowników nie wiąże się to jednak z żadnymi niewygodami, od których mógłby ich uwolnić Bitcoin.

Źródło zdjęć: © Cambridge Centre for Alternative Finance | Cambridge Centre for Alternative Finance Procentowy udział krajów w kopaniu Bitcoinów (Cambridge Centre for Alternative Finance)

Ten z kolei ma całkiem sporo własnych problemów. Od technicznych, takich jak fakt, że płatność w sieci Bitcoin trwa nie krócej, niż 10 minut (podczas gdy nie tylko kartą, ale i gotówką płacimy w ciągu sekund), aż po ekonomiczne, związane z bardzo intensywną spekulacją i gwałtownymi wahaniami wartości. Pojawiły się też głosy, że tak duża część wydobywania Bitcoinów odbywa się w Chinach, że gdyby chiński rząd zdołał narzucić swoim kopiącym kryptowalutę obywatelom odgórną kontrolę (w czym jak wiemy Chiny są dość sprawne), mógłby teoretycznie dysponować dostatecznie dużą przewagą nad pozostałymi górnikami, żeby móc wprowadzać i utrzymywać w sieci fałszywe transakcje.

Czy Bitcoin nas zabije?

Bitcoin to prawdziwy majstersztyk technologiczny, mający spory potencjał i otwierający ciekawe możliwości, ale póki co żadne z jego zalet nie przyciągnęły masowych użytkowników. Pora wreszcie zapytać "czy warto?", rozważając z jednej strony zyski, a z drugiej ryzyko.

Tak zrobił Elon Musk, który po niecałych dwóch miesiącach od ogłoszenia, że prowadzona przez niego Tesla będzie sprzedawać produkowane przez siebie samochody za Bitcoiny, zmienił zdanie i odwołał tą decyzję. W typowym dla siebie stylu, za pośrednictwem Twittera ogłosił rezygnację z akceptowania Bitcoinów. Wyjaśnił równocześnie, że uważa kryptowalutę za dobry pomysł i wierzy, że ma ona obiecującą przyszłość, jednak nie może się to odbywać kosztem środowiska.

Klimat jest niezwykle złożoną i niezwykle delikatną maszynerią, z którą powinniśmy obchodzić się w tej chwili z najwyższą ostrożnością. Nie mamy pewności, w którym momencie możemy przekroczyć granicę, za którą uruchomi się dodatnie sprzężenie zwrotne prowadzące do katastrofy klimatycznej na niewyobrażalną skalę.

Próbując nie dopuścić do ziszczenia się takiego najczarniejszego scenariusza, staramy się maksymalnie redukować zużycie energii i przez to, emisji gazów cieplarnianych, ponosząc różne wyrzeczenia.

Bitcoin (i inne kryptowaluty) trują naszą planetę. Na masową skalę

Bitcoin, jako zdecentralizowana waluta, nie ma swojego odpowiednika w świecie rzeczywistym, a jest tylko wirtualnym aktywem, które każdy z nas może wydobyć, przeznaczając do tego moc obliczeniową swojego komputera, w szczególności karty graficznej. Wszystkie operacje, jakie chcemy wykonywać, a które związane są z Bitcoinem wymagają więc dostarczenia energii elektrycznej - czy to do naszych komputerów, czy to do serwerów, które odpowiadają za przeprowadzane transakcje. Ta z kolei w dużej mierze pozyskiwana jest ze źródeł nieodnawialnych, jak paliwa kopalne, których przetwarzanie generuje bardzo dużo zanieczyszczeń. Jaki jednak wpływ ma Bitcoin na naszą planetę? Dużo większy, niż byśmy sobie tego życzyli.

Bitcoin zużywa tyle energii co Grecja, a przypominam, że mówimy tu o tylko jednej kryptowalucie

Jak wynika z danych dostarczonych przez Bank of America, Bitcoin w obecnym etapie rozwoju zużywa tyle samo energii elektrycznej co niewielki, rozwinięty kraj pokroju Grecji, duże linie lotnicze obsługujące 200 mln pasażerów rocznie, czy też rząd federalny Stanów Zjednoczonych. Jako, że większość kopalni kryptowaluty znajduje się w Chinach, gdzie korzysta się głównie z paliw kopalnych, każde 50 tysięcy dolarów pozyskane przez kopanie to 270 ton dwutlenku węgla wyemitowanego do atmosfery.

Ekologicznych problemów z kryptowalutami jest więcej. Przede wszystkim - im droższe są, tym więcej osób chce je wydobywać, ponieważ proces jest bardziej opłacalny, przez co zużycie energii i negatywny wpływ na środowisko jest jeszcze większy. Po drugie - dane Bank of America dotyczą tylko Bitcoinów, a jak wiadomo na rynku jest jeszcze więcej walut - Ethereum, Ripple czy Litecoin. Finalny wpływ całego biznesu kryptowalutowego na środowisko pozostaje więc nie znany, ale nie trzeba wiele dedukcji by domyślić się, że może on być katastrofalny.

Zmiany klimatyczne są realne i zagrażają nie tylko naszemu komfortowi, ale naszemu życiu na tej planecie. Wydawałoby się, że jako ludzkość dojrzeliśmy już do tego, by coś z tym robić - segregujemy i recyklingujemy odpady, staramy się zredukować ilość plastiku w naszym otoczeniu oraz staramy się mieć jak najmniejszy negatywny wpływ na planetę. Jednocześnie jednak, kiedy tylko pojawia się możliwość zarobku (po tym właśnie jest dla wielu Bitcoin), sprawiamy, że do atmosfery uwalnianych jest znacznie więcej zanieczyszczeń niż potrzebujemy.

Trzeba sobie zadać pytanie - co nam po papierowych słomkach w McDonaldzie, jeżeli niezbyt duża transakcja w Bitcoinach wygeneruje więcej zanieczyszczeń niż pojedynczy człowiek przez całe życie?

Źródło

Czy bitcoin i inne kryptowaluty szkodzą środowisku?

Cena bitcoina bije kolejne rekordy, a za sprawą PayPala, czy Mastercarda oraz banków komercyjnych kryptowaluta trafia pod strzechy. Zarazem jednak najnowsze szacunki The Cambridge Centre for Alternative Finance wskazują, że koszty utrzymania sieci najpopularniejszej kryptowaluty stale rośnie i pochłaniają rocznie już 121 terawatogodzin. To więcej niż wynosi zapotrzebowanie na energię takich krajów jak Argentyna czy Holandia. Do czego może doprowadzić fascynacja kryptowalutami?

Kurs bitcoina (BTC) na rynku kryptowalut zbliżył się do 50 tys. dolarów (12 luty 2021), co w przeliczeniu na złotówki wynosi oznacza już niemal 180 tys. złotych za jednego bitcoina. Na historyczny rekord złożyło się parę czynników. Tesla ogłosiła zakup bitcoinów za 1,5 mld. dolarów, a PayPal zapowiedział, że jego użytkownicy będą mogli wykorzystać kryptowaluty jako źródło pieniądza podczas zakupów. O swoim wsparciu dla bitcoina poinformował MasterCard. Na fali wnoszącej są także inne kryptowaluty m.in. ethereum, polkadot czy chainlink.

Czy kryptowaluty wchodzą właśnie do mainstreamu płatności? Czy bitcoinem albo ethereum będziemy powszechnie płacili w sklepie za chleb i bułki? I czy to oznacza początek końca dominacji „normalnych” pieniędzy, takich jak złote, euro, czy dolary? – nad finansową przyszłością alternatywnych walut zastanawiał się na naszych łamach Maciek Samcik. Ja spojrzę na temat z innej strony: czy zwrot w stronę walut opartych o technologię blockchain może być szkodliwy? Jak dalece fascynacja kryptowalutami jest już nową ideologią, a nie „tylko” trendem technologicznym?

Zobacz też:

Satoshi Nakamoto : Kryptowaluty: skąd się wzięły i dokąd zajdą?

Technologia Blockchain – przełomowa technologia w historii świata?

Państwo Bitcoin BTC

Z rekordowymi wycenami kryptowalut zbiegło się ogłoszenie badań The Cambridge Centre for Alternative Finance na temat zużycia energii przez bitcoiny. Roczne zużycie prądu przez sieć Bitcoin wynosi obecnie – zgodnie z estymacją – 121 terawatogodzin (wartość oszacowana na podstawie średniej 7-dniowej). Dolna granica szacunku to 43 TWh, a górna – 288 TWh.

„Gdyby bitcoin był państwem, mieściłby się w pierwszej trzydziestce konsumentów energii elektrycznej” – podkreśla w swojej publikacji BBC. Obecnie „kopanie” bitcoina zużywa więcej prądu, niż potrzebują takie kraje jak Argentyna, Holandia czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Wkrótce „państwo bitcoin” może wkroczyć do pierwszej dwudziestki największych pożeraczy energii.

Rosnące kursy na giełdach kryptowalut, wsparcie instytucji finansowych, zapowiedzi stworzenia własnych kryptowalut przez cyfrowych gigantów – to wszystko napędza nowych kopaczy. Ci zaś, aby zwiększyć swoje szanse na „wykopanie” kryptowalut podłączają do sieci coraz więcej komputerów. Często są to specjalistyczne urządzenia o wielkiej mocy obliczeniowej. Jak wiadomo, aby „wykopać” jednostkę kryptowaluty, trzeba wykonać serię skomplikowanych obliczeń. Przy czym ich trudność stale wzrasta, co oznacza, że wymaga coraz bardziej wydajnych komponentów, coraz większej liczby komputerów, procesorów i kart graficznych, a to z kolei przekłada się na coraz większe zużycie energii.

Perska noc

Czy globalna pandemia kopania bitcoinów może doprowadzić do katastrofy? Jak na razie wydaje się, że nie. Tuż przed lockdownem straszono nas, że nagłe, masowe przejście na tryb zdalny i korzystanie z Netfliksa może grozić blackoutem. Nic takiego się nie wydarzyło. Świat – z punktu widzenia produkcji energii – wytrzymał i pierwszy, i drugi lockdown. Poradził sobie z home office’ami i binge watchingiem.

Co nie znaczy, że lokalnie nie dochodziło do spięć. W połowie stycznia Bloomberg opisywał serię blackoutów energetycznych, które dotknęły Teheran. Według przedstawicieli irańskiego rządu, od kryzysu energetycznego miały przyczynić się firmy wytwarzające kryptowaluty, korzystające z ogromnych pokładów energii.

Iran jest krajem o relatywnie taniej energii w porównaniu do wielu krajów Zachodu, co sprawia, że jest atrakcyjnym miejscem do prowadzenia takiego biznesu. Energia elektryczna jest tam dofinansowywana przez państwo, co sprawia, że produkcja jednego bitcoina kosztuje ok. 2,7 tys. dol. – a jeden bitcoin wytworzony dzięki tej energii kosztuje obecnie ponad 48 tys. dol.

Atomowy ruch na Ukrainie

Być może rosnąca popularność kryptowalut doprowadzi do rozwoju elektrowni atomowych. Ukraińskie Ministerstwo Energetyki poinformowało przed kilkoma dniami, że dysponuje sporymi nadwyżkami energii elektrycznej wygenerowanej przez elektrownie jądrowe i zamierza ją wykorzystać do „kopania” bitcoinów.

„Przyszłość leży w najnowszych technologiach, które można wykorzystać do zbilansowania systemu energetycznego, jednocześnie przynosząc korzyści finansowe. Pomysł stworzenia kopalni kryptowalut na bazie elektrowni jądrowej zasługuje na uwagę, ponieważ ukraińska UES posiada dużo niezużytej mocy bazowej. Nadmiar energii jądrowej może przynieść dodatkowe zyski państwowemu Energoatomowi, a także umożliwić działalność firmom, które dokładają się do budżetu krajowego, płacąc podatki” – mówił na konferencji prasowej Yevhen Vladimirov, wiceminister energii na rzecz rozwoju cyfrowego, cyfryzacji i transformacji cyfrowej.

Energia atomowa wciąż jest tematem kontrowersyjnym i dzieli środowiska ekologiczne. Dla części aktywistów elektrownie atomowe są realną alternatywą wobec konwencjonalnych źródeł energii. Inni z kolei podkreślają zagrożenia związane z ewentualną awarią elektrowni atomowych.

Czy „kopiąc” monety bitcoin kopiemy sobie grób?

Faktem jest, że rosnąca popularność wirtualnych walut przekłada się na realną emisję dwutlenku węgla.

Badacze z Uniwersytetu Technicznego w Monachium (TUM) i Massachusetts Institute of Technology (MIT) wyliczyli, że już w 2018 roku funkcjonowanie kryptowaluty wiązało się globalnie z emisją na poziomie 22-23 mln ton dwutlenku węgla rocznie. To tyle, ile emituje duże miasto – np. Hamburg czy Las Vegas – lub całe państwa rozwijające się, jak prawie 21-milionowa Sri Lanka.

„Istnieją większe czynniki przyczyniające się do zmian klimatycznych. Mimo to emisja dwutlenku węgla (związana z działaniem bitcoina – red.) jest na tyle duża, by warto było rozważyć uregulowanie „kopania” kryptowalut w regionach, w których wytwarzanie energii elektrycznej szczególnie mocno opiera się na paliwach kopalnych” – podkreślał Christian Stoll, jeden z autorów badania cytowany przez Business Insider.

W związku z kolejnymi rekordami ceny bitcoinów debata na temat opodatkowania bitcoinów odżyła na nowo. Wspomniane na początku tekstu badania The Cambridge Centre for Alternative Finance komentował David Gerard, autor książki „Attack of the 50 Foot Blockchain”.

„Bitcoin jest dosłownie anty-wydajny. Oznacza to, że zużycie energii przy produkcji bitcoinów, a co za tym idzie, jego produkcja dwutlenku węgla, sprawia, że ogromna część energii jest przepalana. Nie służy wprost produkcji waluty” – komentował na łamach BBC Gerard.

To czas na regulacje rynku kryptowalut

Dyskusja o opodatkowaniu kryptowalut jest rzecz jasna elementem szerszej debaty na temat regulacji rynku kryptowalut. Wątpliwe jest, żeby fascynacja alternatywnymi walutami nagle się skończyła. Jeżeli kryptowaluty mają trafić po strzechy, potrzebna jest ich regulacja.

„Przyszłością są waluty cyfrowe tworzone i kontrolowane przez banki centralne. Nikt przy zdrowych zmysłach nie pozwoli na to, żeby obywatele inwestowali swoje pieniądze poza oficjalnym obiegiem oraz narażali siebie i gospodarkę na spekulacje i załamania rynku. Kryptowaluty i blockchain na pewno mają przyszłość, ale tylko pod kontrolą regulatorów. Na pewno moda na „kopanie” kryptowalut wpływa negatywnie na środowisko i stanowi zagrożenie dla środowiska – ciężko natomiast z tym walczyć. Spekulacje i chęć zysków są niestety ważniejsze dla wielu osób niż los planety” – podkreśla Artur Kurasiński, bloger technologiczny i przedsiębiorca.

Regulacja kryptowalut stoi jednak w sprzeczności z ich istotą. Powstały w końcu z braku zaufania do oficjalnych walut i systemów fiskalnych. Z jednej strony są wyrazem sprzeciwu wobec oficjalnych narracji finansowych i dyktatu państw i banków. Z drugiej strony kryptowaluty nader często są wykorzystywane do prania pieniędzy.

W połowie stycznia prezes Europejskiego Banku Centralnego, Christine Lagarde oświadczyła, że Bitcoin jest „wysoce spekulacyjnym aktywem, który prowadził całkowicie naganną działalność w zakresie prania pieniędzy”. Faktycznie, bez realnych regulacji wartość bitcoina nie odzwierciedla żadnej realnej wartości jakiegokolwiek dobra, którego bitcoin mógłby być ekwiwalentem.

Ideologia bitcoin

Patrząc na rosnącą fascynację kryptowalutami można odnieść wrażenie, że alternatywne waluty bywają czymś więcej niż środkiem płatniczym cyfrowego świata. Czasem jest to cała ideologia. Osią owej ideologii jest wiara w nieskrępowaną wolność, nieufność wobec społeczeństwa i oficjalnych instytucji, kult samorozwoju i przedsiębiorczości.

Publicysta ekonomiczny, Piotr Wójcik, na łamach Krytyki Politycznej w dosyć analityczny sposób przedstawił sylwetkę „typowego” kryptowaluciarza. Na podstawie analizy wypowiedzi i komentarzy fanatyków kryptowalut stworzył model takiego inwestora. Zdaniem Wójcika „fascynaci kryptowalut mają w sobie coś z coacha, amerykańskiego altprawicowca, komputerowego geeka i zgreda nieznoszącego sąsiadów. Ich ideałem jest człowiek-maszyna – dysponujący niezwykłym potencjałem intelektualnym i pełen energii robot, przekładający zdarzenia na ciągi liczbowe i wyzwolony z ciężaru więzi społecznych”.

Daleki jestem od tak jednoznacznej oceny kryptowaluciarzy. Poza ideologami, domorosłymi coachami, kryptowaluty, „kopią” anonimowi „górnicy” ze wspominanego Iranu i innych krajów Azji. W niedalekiej przyszłości to Afryka ma być wielką kopalnią kryptowalut. Nie widziałbym tam czarnoskórych cwaniaków mądrzących się na YouTube, ale raczej ludzi, których do spekulacyjnej zabawy i energochłonnej zabawy pchnęła nieudolność lokalnych rządów.

Czy faktycznie kryptowaluciarze niszczą nasz świat?

Wracając do tytułowego pytania: czy kryptowaluty niszczą nasz świat? Albo czy drobni kryptowaluciarze to szkodniki? Jak kopanie bitcoinów przełoży się na emisję dwutlenku węgla?

Wspominałem badania TUM i MIT, raport The Cambridge Centre for Alternative Finance. Pokazują one realne skutki funkcjonowania kryptowalut, jednak prawda zależy od skali i interpretacji. Pisząc o energochłonnych kryptowalutach można przeoczyć jeszcze bardziej „pazerne” szkolenia sztucznej inteligencji (AI). Okazało się, że praca nad uczeniem niektórych dużych AI pochłania dużo więcej energii (ergo: emituje dwutlenek węgla) niż „kopanie” kryptowalut.

Z raportu organizacji CDP i Climate Accountability Institute wynika, że 71 procent całej emisji gazów cieplarnianych w ostatnich 30 latach to dzieło zaledwie stu firm. Te firmy funkcjonują w określonych ramach prawnych, politycznych i społecznych. Mają zezwolenia, atesty, nierzadko ulgi. Ogromna część z tych firm inwestuje ogromne pieniądze w szkolenie AI. Ich już i tak ogromna emisja dwutlenku węgla, dalej rośnie.

W tym kontekście zrzucanie winy na kryptowaluty, a przede wszystkim na indywidualnych „kopaczy”, to klasyczny manewr przenoszenia odpowiedzialności z systemu na jednostki. Jeśli kryptowaluty zostaną w rękach jednostek, jestem przekonany, że odpowiedź na tytułowe pytanie będzie brzmiała: nie.